Jakiś tydzień temu byłam na fantastycznym koncercie zespołu Mikromusic. Fantastycznym pod warunkiem, że lubicie taki rodzaj muzyki oraz koncerty, których słucha się na siedząco. Według mnie, było uroczo i magicznie a udział w tymże wydarzeniu skłonił mnie do pewnych przemyśleń a dokładnie jedna piosenka, podczas której popłakałam się jak dziecko.
"Umiem godzić się ze sobą
Trochę z ciałem trochę z głową
Trochę z ciałem trochę z głową
Lalalalala
Wszystko mam
Godzę się na odpuszczanie
Wspólne w ciszy zasypianie
Lalalalala
Wszystko mam
Zgodę mam na chaos wspólny
Na brak planu bardzo spójny
Lalalalala
Wszystko mam
Godzę się na życie z Tobą
Wieczną pracę Syzyfową
Lalalalala
Wszystko mam
Nie prosiłam, a mam, wszystko mam
Nie oczekując niczego - dostałam
Na krzywy ryj załapać się mogłam tylko ja
Nie prosząc - dostałam i wszystko mam" *
Oczywiście nie wrzucę Wam całego tekstu żeby Was zmobilizować do wygooglania tej piosenki. Myślę jednak, że po tych kilku wersach zorientujecie się o czym będzie dzisiejszy tekst. Słowo klucz?
WDZIĘCZNOŚĆ.
~*~