niedziela, 30 grudnia 2018

2018

Grudniowa kartka z kalendarza co chwilę "ciągnie" mnie za rękaw mówiąc: "hop, hop! To to koniec roku! Podsumuj nas! Podsumuj! Rozlicz ze smutków i radości, no proszęęęę...!". Więc siadam wygodnie w moim cudownym, wymarzonym, uszakowym fotelu, w pokoju wypełnionym łagodnym światłem. Zamykam oczy i urządzam sobie mój mały, prywatny Powrót do przeszłości...

Zmiana - fakt, że ktoś staje się inny lub coś staje się inne niż dotychczas.

Zmiana. Zmiana to moje słowo roku 2018. Roku pełnego radości, niespodziewanych zwrotów akcji, spełnionych marzeń. Roku podróży, nowych rzeczy, nowych ludzi, miejsc i smaków. To także rok odważnych decyzji, rozczarowań, spalonych mostów. Rok doprawiony nutką żalu, udekorowany toną miłości... Ale zacznijmy od początku.. Aha! Jeśli w tym właśnie miejscu - drogi czytelniku - przyszło Ci do głowy, że oto przed Tobą moje prywatne wynurzenia na temat mych życiowych wzlotów i upadków to.. masz zupełną rację! No. Zatem jeśli niespecjalnie Cię to interesuje to... klik w prawy górny róg i jesteś wolny od tych wypocin. 

Let the show begin!




Pierwsze miesiące roku 2018 tradycyjnie brzmiały "to będzie mój rok", "nowy rok, nowa ja!".. Kto nigdy w życiu nie wypowiedział tych i podobnych zdań niech pierwszy rzuci kamień! Dość szybko okazało się jednak, że w sumie to.. może rzeczywiście tak będzie? 14 stycznia postawiłam pierwsze, taneczne, salsowe kroki. I choć na niektóre zajęcia szłam tylko i wyłącznie po to, by nie sprawić zawodu przyjacielowi (sorki Szymon!), dziś wiem, że to była jedna z lepszych decyzji! Nadal nie jestem mistrzynią ofkors ale zmieniło się bardzo, bardzo wiele. Odkryłam w sobie możliwości, o których istnieniu nie miałam pojęcia, zmuszono mnie do rzeczy, na które nie miałam ochoty (Vasilala!) tylko dlatego, że były poza moją magiczną strefą komfortu i wreszcie - najważniejsze - poznałam ludzi, którzy na zawsze już wyryli się w moim serduszku.

W lutym wzięłam udział w swoim pierwszym zorganizowanym biegu. Faaaaajnie było! 

Pierwsza połowa roku to także dwumiesięczne uporządkowywanie sobie pewnych spraw, które później narobiły w moim życiu najpiękniejszego bałaganu ever. Jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek powiedział Wam, że czasem warto odpuścić - w zupełności miał rację. Zbijam z nim piątkę! Jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek próbował Wam układać życie, mówić z kim powinniście a z kim nie powinniście być - w zupełności racji nie miał. Ciocia Ewa Dobra Rada per MiłaDziewuszka podpowiada - rozum, rozumem ale co serce to serce! Słuchajcie jego podszeptów nawet jeśli głowa podpowiada, że to poroniony pomysł. I tym pięknym akcentem, płynnie przechodzimy do...

Podróży!


Podróż. Moje drugie słowo roku. Wiem, że miało być jedno aleeeeeee.. ilość miejsc, które odwiedziłam w tym roku jest zaskakująco.. duża! Podróże uczą. Naprawdę!


  • Moja podróż do Włoch, którą możecie przypomnieć sobie dwa posty niżej. Nauczyła mnie jeszcze większej radości z życia. Tego, że nic nie muszę a wszystko mogę (choć nie zawsze o tym pamiętam!). Że warto ryzykować i wstawać w nocy robić okłady towarzyszowi w gorączce. Ta wycieczka to spełnienie marzeń. U boku ktoś bardzo, bardzo ważny (choć wtedy troszkę mniej), gorące słońce, namacalna historia świata, łzy wzruszenia, morze wina i tona jedzenia!
  • Mrągowo - spontaniczny wyjazd kamperem na festiwal country nauczył mnie, że nie wszystko da się zaplanować. Że nie zawsze to, czego nie znamy jest tylko dziwne - niekiedy przepiękne i urocze. Że prawdziwi przyjaciele przyjmą dużo i jeszcze więcej. A kiedy już pozbierają szczękę z podłogi, będziecie się kochać jeszcze bardziej niż wcześniej!
  • Piesza Pielgrzymka Krakowska na Jasną Górę - nie pierwsza i mam nadzieję, nie ostatnia! Każda czegoś uczy, ta mimo iż dla mnie trwała tylko 3 dni dała mi chyba najwięcej ze wszystkich dotychczasowych. 
  • Wdrapywanie się na Połoninę Wetlińską  w nocy, na wschód słońca dla takiej niedźwiedzicy jak ja to spore wyzwanie! Cudny weekend w Bieszczadach, wspaniałe widoki i kolejna lekcja, że pewne sprawy, które wymagają od nas większego wysiłku.. smakują najlepiej! (o wschodzie słońca rzecz jasna mówię!)

  • Kto z nas nie lubi być rozpieszczany? No więc wyobraźcie sobie, że na 25 urodziny otrzymujecie kopertę a w niej bilety lotnicze na wycieczkę do Pragi. Lot załatwiony, hotel ogarnięty a nawet.. urlop u TWOJEGO szefa. No, kto ma najlepiej? Kto?!
  • Ostatnia jak dotąd trasa zaprowadziła mnie do Warszawy na koncert Geogra Ezry. Dziękuję za piękną niespodziankę, która naprawdę wiele dla mnie znaczyła.
Jeśli o podróżach mowa, podróżowały też moje meble, ubrania i buty. Wyprowadziłam się z domu. Z tego miejsca chapeau bas dla mojego taty, który (nie licząc niewielkiej mojej i mojego mężczyzny pomocy) własnymi "ręcoma" odremontował mi chałupkę. <3 Wielkie dzięki też dla mojej mamy za hektolitrywsparcia - psychicznego i materialnego. I dla moich ziomeczków, za sukcesywne doposażanie mojego lokum!

W wyżej wspomnianym mieszkaniu zorganizowano dla mnie przyjęcie niespodziankę. Sisiek i Kasia - myślę, że nigdy tego nie zapomnę (moi sąsiedzi także :D )! 

~*~

Oh jak to wszystko cudnie brzmi prawda? A gdzie te smutki i żale i rozczarowania? Były. I niektóre odcisnęły we mnie swoje ślady na tyle głęboko, że nie mam pewności czy kiedykolwiek się ich pozbędę. Jak mówiłam, rok 2018 to także rok rozczarowań. Niedotrzymanych obietnic i łez wylanych w poduszkę. Jednak każda z tych sytuacji przypomina mi, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Możecie uznać, że to niesprawiedliwe.. Że radosna część roku 2018 zajmuje niemal całą notkę, a gorzki smak rozczarowań tylko niewielki jej skrawek.. Wierzcie lub nie ale wszelkie dobro jakie mnie w ostatnich miesiącach spotkało, uderzyło we mnie z nieopisaną mocą, za którą jestem szalenie wdzięczna. Każdego dnia dziękuję Temu u Góry za wszystko co mi wyświadczył. Nie mam czasu, siły i ochoty na drapanie ran, które podlewane miłością sukcesywnie się zabliźniają i chyba tego sobie i Wam wszystkim to czytającym na najbliższy rok życzę. 

Tony miłości
Morza wdzięczności.
Dźwięcznych śmiechów.
Wiary w drugiego człowieka i samego siebie a także w to, że jeszcze będzie dobrze. Ja się doczekałam. Mam nadzieję, nie spieprzyć tego.










To tylko namiastka. Była Babia Góra, i Gródek nad Dunajcem, bieg walentynkowy, wycieczka do zoo pierwsza odkąd skończyłam 6 lat, wizyta dawno niewidzianych gości, niezliczone ilości wzruszeń w pracy i poza nią, pierwszy panieński w życiu, super wesele, Zakopane, noc muzeów. Piknik na wzgórzu, miliony pocałunków, urocze wieczory, zgubione kg, zmiana koloru włosów... i wiele wiele innych..

1 komentarz:

  1. Kochana, co za cudowne podsumowanie roku! Jak ja się cieszę, że tyle dobrego podziało się w Twoim życiu. I tak się cieszę, że Cię poznałam i całą naszą salsowa cudowną ekipę. Uwielbiam Ciebie i Twoją duszę. ściskam mocno. Klaudia N.

    OdpowiedzUsuń